czwartek, 4 marca 2010

Szaleństwa Laby

Dzisiaj miałam ciężki dzień. Wczoraj po wieczornych harcach w ogrodzie Lusia wróciła z wielką raną ciętą na udzie. Położyła się na fotelu jakby nigdy nic się nie stało. A że fotel stoi w mojej graciarni Miś myślał, że czerwoną wstążeczką ją ozdobiłam, nowo nabytą. Jak oboje zobaczyliśmy co się dzieje, nic tylko zamiana szlafroka na spodnie, czapka na mokrą głowę, auto i akcja klinika nocna.. Ta szalona psiunia nie wiedział co się dzieje, a że nie jest do końca normalna, jak jej właściciele, wpadła do kliniki, radosna jak skowronek obszczekując wszystkie zwierzęta.

Jakiś czas temu stwierdziłam, że nigdy więcej sama nie pójdę z nią do weterynarza. Ciągnie niczym zdrowy koń pociągowy. Slalom między innymi psami do drzwi gabinetu powinien być wzięty pod uwagę jako dyscyplina olimpijska z Lusią na czele.

Później nie było tak wesoło. Głupi jasiu i szwy. Kiedy zaczynała odzyskiwać przytomność, kiwała się jak pijana i zerkała, chyba najbardziej nieszczęśliwymi oczami jakie widziałam, mówiąc "co wy mi zrobiliście".
W domu było jeszcze gorzej. Z kołnierzem na szyjce, jeszcze pod wpływem, nie wiedziała jak ma się położyć spać. Nie wiedziała kiedy chce siusiu i siedziała zgarbiona z plastikowym stożkiem na środku salonu. Całą noc piszczała, więc guzik spałam, a rano spotkanie. Koszmar jakiś.

Dzisiaj, Laba jak nowo narodzona. Niczego się nie nauczyła. Skacze po ogrodzie i drzewach, wspina się na płot niczym kocię. Matko kochana. Plastik tandetny, więc szaleństwa nie wytrzymał. Teraz nasza Lusia wygląda jakby z chińskim abażurem na głowie biegała. Oklejony taśmą gdzie się da.. i dalej wali w ściany. Zakłada go chętnie, bo przy bieganiu fajnie dynda. Nie powinnam się śmiać, ale komicznie wygląda.
A, że imion ma chyba z 6, to kolejne przybyło.. Abażur. Sami powiedzcie....


Zdjęcie kiepskie, ale i tak nic nie widzę, z braku snu. Wybaczcie.
Z godziny na godzinę taśmy przybywa. W tym tempie, jutro będzie szary.
Żal mi naszego maluszka, bo nie wie co się dzieje. Seria zastrzyków teraz ją czeka, a ona tak tego nie lubi.. i wcale się nie dziwie.
W poniedziałek kończy roczek i jak tu tort psi skonsumować z czymś takim na głowie.

Mam nadzieję, że ta noc będzie spokojna i będę miała możliwość się wyspać.. no i Bunia również.

Pozdrawiam
Destiny ikt

3 komentarze:

  1. Najgorsze za Wami, teraz już będzie tylko lepiej. Śliczniusia ta Wasza psiuńka :) Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale sliczna psina,zycze aby szybko z tego wyszla.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. czytając tego posta trudno sie załapać ile to ty masz tych piesów:) ale doszłam że jest wielo imienny- rozdwojenie jażni :)) miejmy nadzieje ze szybko wróci do zdrówka i zje swój urodzinowy torcik

    OdpowiedzUsuń