wtorek, 23 lutego 2010

Rzeźba, pamiątka i pierwsze dzieło.

Dzisiaj troszeczkę poskaczę z tematyką, ale co tam..
***
Rzeźba
Jak wszystkim wiadomo jest zima, która na szczęście już się kończy.. widok z mojego okna nie jest już taki bajkowy. Dzisiaj szaro i ponuro, śnieg nabrał szarego koloru i jest koszmarnie.
Ale mój szanowny Małżonek postanowił uatrakcyjnić mi widok.
Na tarasie stoi ławeczka, która była potwornie zaśnieżona, kiedy wszystko topniało, poprosiłam, żeby zrzucił z niej śnieg. Niby nic nadzwyczajnego, ale.. ściągnął bryłę zmarzniętego śniegu, coś tam pomachał i wpadł do domu, "patrz Kochanie co dla Ciebie zrobiłem".. Rzeźba:) i po co mi Festiwal Rzeźb Lodowych w Gdyni, skoro w domu mam takiego artystę.
Zdjęcie zrobiłam wieczorem i przez szybę, wiec bardzo przepraszam za jakość.

Proszę nie zadawać pytań, co przedstawia owa rzeźba. Sam artysta twierdzi, że to awangarda i, że nie znam się na sztuce. No jak go nie kochać:)
***
Pamiątka
Kilka dni temu dostałam od taty szkatułkę, stwierdził, że lubię takie rzeczy więc pewnie się ucieszę.
Pewnie!? Kto by się nie ucieszył. Szkatułka nie zbyt urokliwa i troszeczkę uszkodzona, ale ma dla mnie inną wartość. Okazało się, że owa szkatułka nie jest pusta. Oba przedmioty należały do mojego pradziadka, a zegarek jest z okolicy 1910 roku. Szok, nigdy nic nie mówił.
Oto szkatułka i jej zawartość.


Zegarek, jak widać jest "naprawiany" techniką bliżej mi nie znaną, ale i tak jest piękny. I wyobraźcie sobie, chodzi.. tik tak, tik tak..

***
Pierwsze dzieło.
Jak wszystkim wiadomo, cały czas ambitnie uczę się szyć. Serduszka jakoś mi wychodzą, choć nie dorównuję Kasandrze, kilka broszek. Wczoraj postawiłam sobie bardziej ambitne zadanie. Uszyję Misia. Ręcznie, bo maszyny nadal nie posiadam, ale zaczęłam na nią zbierać. Strasznie wolno, ale do przodu. Tak jak przystało, wykonałam szablon, kupiłam mięciutki materiał, wzięłam nici, igłę, nożyczki i do roboty. Trwało to chyba 3 godziny i oto ona, moja pierwsza w życiu i mam nadziej, że nie ostania przytulanka ( nie ostania, bo strasznie mi się to spodobało).
Zanim zerkniecie na zdjęcie, uprzedzam, że to nie miś. Z racji, że nie potrafię szyć, choć efekt mnie zadowolił, misio nie wyszedł, choć cały czas go szyłam, ale jest coś myszo-podobnego. I strasznie mi się podoba:)
Wyszła Lucynka.

Pozdrawiam gorąco
Destiny ikt

2 komentarze:

  1. Szkatulka i zegarek- niesamowite skarby otrzymalas,ja tez uwielbiam takie wiekowe,przedmioty z dusza.
    Lucynka prototyp wyszla uroczo.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Taki prezent to prawdziwy skarb!!!! A tym bardziej że wiążą się z nim wspomnienia. A Lucynka jest przeurocza i będzie Ci przypominała Twoje doświadczenia z szyciem. Pozdrawiam:)))

    OdpowiedzUsuń